Żółto-biało-zielona Nysa T522 poprowadzona przez krośnieński Team – Dawida Borodo i Krystiana Chmielewskiego wzięła udział w rajdzie “Złombol”, który rozpoczął się 4 września. Tegoroczny Rajd był największym wyzwaniem w historii Złombolu! Trasa rajdu prowadziła z Katowic, aż do tureckiego miasta – Stambuł. Oznaczało to dla uczestników przejechanie Słowacji, Węgier, Rumunii, Bułgarii i w końcu Turcji, aby dotrzeć do Bosforu, który dzieli w Stambule Europę od Azji. Jaki wynik tegorocznego rajdu? 7 września 2010 r. “PRL’owska Nyska” z powodzeniem przekroczyła metę trasy rajdu Złombol. Obszerną relację z wyprawy sporządził dla nas jeden z krośnieńskich uczestników rajdu.
Relacjonuje: Dawid Borodo …
Opowieść o rajdzie Złombol nie zaczyna się w dzień rozpoczęcia rajdu z Katowic. Nie rozpoczyna się również dzień czy tydzień wcześniej. Aby pokazać całą prawdę o tym trudnym, ale wartym poświęceń rajdzie, relację muszę zacząć od początku, to znaczy od momentu naszej pierwszej inwestycji, czyli kupna Nysy i problemów związanych z jej przygotowaniem.
1. Nysa jedzie do Krosna
W końcu zapadła decyzja – kupujemy Nysę! Pojechaliśmy po nią pociągiem około 500 km do Tarnowa, a potem autobusem do Mielca. Na miejscu okazało się, że nie byliśmy przygotowani na to, co nas tam czekało. Okazało się, że dzień naszego wyjazdu był pierwszym z wielu bardzo mroźnych, jakie miały nadejść tej zimy. My, to znaczy Krystian, Piotrek i ja, ubrani byliśmy tylko w jesienne, cienkie kurteczki, a w momencie wyjazdu z Zielonej Góry panowała przyjemna temperatura plus pięciu stopni Celsjusza, dodatkowo przy słonecznej pogodzie. Na miejscu okazało się, że temperatura spadła … i to na łeb na szyję. Na dworcu w Tarnowie było minus jedenaście, a noc dopiero się zaczynała. Ostatecznie udało nam się kupić Nysę za 600 złotych i o godzinie 23.00 wyjechać z Mielca podczas wielkiej zamieci śnieżnej i po trzydziesto – centymetrowej warstwie zbitego śniegu drogowego. Temperatura wynosiła minus czternaście i wciąż spadała. Okazało się, że w Nysie nie było ogrzewania, a przed nami kilkunastogodzinny maraton po białych, śliskich i niebezpiecznych drogach, starym, niesprawdzonym i niestabilnym samochodem, z luzami w zawieszeniu i na kierownicy. To nie było przyjemne uczucie patrzeć, jak przez nieszczelności samochodu przedostaje się śnieg, jest go coraz więcej i nie topi się wcale! Gdyby awaria nastąpiła na przykład na autostradzie A 4 konsekwencje dla nas byłyby bardzo niewesołe. O godzinie 9.00 dnia następnego, zziębnięci jak nigdy przedtem, ani potem, z fioletowymi twarzami, nie mogący poruszać palcami rąk i nóg, z trudem dotarliśmy do mojej kwatery we Wrocławiu. Potem już jakoś to poszło …
Ciąg dalszy historii o rajdzie Złombol znajduje się już w załączniku. RELACJA – cd.
Fotorelacja z rajdu ZŁOMBOL na trasie: Katowice – Stambuł